Damon
Tydzień. Minął
tydzień, a jedyne osoby, z którymi
rozmawiam to Stefan i barmanka Nikki z Mystic Grilla. Przy czym Stefan odezwał
się do mnie raz, by mnie opieprzyć. W jego opinii, uwaga, cytuję, nękam Michelle i Elenę, a mój jazgot wylewa
się wszystkim uszami. Tak, dobrze, słyszycie, mój święty brat i taki tekst.
Szczerze, to mnie przymroziło, gdy to usłyszałem i nie byłem w stanie wymyślić
żadnej ciętej uwagi. Wraz ze swoim powrotem, moja ukochana siostrzyczka
przywiozła plagę spraw, o których nikt nigdy nie miał się przecież dowiedzieć.
Tak dla przykładu – mój romans z Mayą w latach pięćdziesiątych. Poznaliśmy się
podczas przyjęcia noworocznego w Chicago. Flirtowałem z jakąś kobietą, gdy ona
weszła na scenę. Wyglądała pięknie, niczym Marilyn Monroe, a jej głos był tak
czysty i seksowny… Dziewczyna, z którą flirtowałem strzeliła focha, ale mnie
nic nie obchodziło. Do końca występu Mai siedziałem jak ten kołek i patrzyłem
na nią. Byłem po prostu oczarowany. Nie zauważyłem nawet, kiedy zeszła ze sceny
i skierowała się w moją stronę. To był pierwszy raz po Katherine, kiedy
poczułem się tak… Inaczej. Tak, kilka beztroskich tygodni i bestialski eks na ogonie. Maya niedługo wcześniej zerwała z jakimś Azjatą, a on się wkurzył. Poprosiła mnie o pomoc – miałem odebrać od wysłannika tego faceta jakiś pakunek. Czekałem na pustkowiu parę godzin, nikt się nie pojawił, a Maya zniknęła. Wtedy postanowiłem, że nikt się o nas nie dowie, o tym, że dałem się jej wykiwać. Powróciłem po prostu do swojego ówczesnego celu – ożywienia Katherine.
Następny raz
spotkałem Mayę dopiero tu, w Mystic Falls, w grobowcu mojej rodziny. Coś tam
tłumaczyła mi, że chciała odciągnąć tego faceta ode mnie, żeby nic mi nie
zrobił, ale diabli ją tam wiedzą.
Właśnie, idę o
zakład, że wszyscy są ciekawi, co z nią i Lehią, co? A otóż nic. Kiedy zrobiły
ten nalot na nasz dom, oddając Jeremiego, nie powiedziały nawet, co robią w
Mystic.
- Wkrótce
wszystko będzie dla was jasne – powiedziała wtedy Vasson, po czym wyszła, a
Lehia za nią jak cień.
W tym momencie
moja ciekawość sięgnęła zenitu. Odstawiłem z hukiem pustą szklankę na blat i
wyjąłem z portfela kilka dolarów. Pomachałem nimi w stronę rudowłosej barmanki,
wstając.
- Dzięki. Do
następnego, Nikki.
Dziewczyna
uśmiechnęła się szeroko, przerzucając sobie ścierkę przez ramię.
- Na razie,
szefie. – Stuknęła dwoma palcami w czoło, niczym salutujący żołnierz. Uśmiechnąłem
się półgębkiem i wyszedłem z knajpy.
Chłodne
powietrze otrzeźwiło mnie, gdy tylko stanąłem na miejskim skwerze. Gdzie one
mogą być? Może Mystic Falls jest niewielkie, ale znajdzie się wiele miejsc, w
których można się ukryć.
Nieświadomie
zerknąłem po swoim ciele. Uniosłem lekko stopę i obejrzałem ze wszystkich stron
jeden ze skórzanych, czarnych butów, niecodziennie drogich. Na myśl, że miałbym
w nich przemierzać błotniste zakątki lasu czy podobnego miejsca, postanowiłem
zahaczyć o dom i się przebrać. Ruszyłem wolnym krokiem do swojego auta. Panny
nie zając, nie uciekną… Chyba.
Zatrzymałem się
na podjeździe i szybko wszedłem do domu. Chyba jednak zbyt szybko, gdyż
zderzyłem się z Michelle.
- Patrz, jak
leziesz, młoda! – Trzasnąłem drzwiami, pragnąc jak najszybciej ją wyminąć.
- O, jaśnie
braciszek raczył się pojawić i do mnie odezwać – sarknęła, stając mi na drodze.
– A cóż to spowodowało tak nagłą zmianę w twoim planie dnia? Nikki wywaliła cię
z Grilla, bo wypiłeś im całą gorzałę?
Przesunąłem się
w prawo, chcąc ją wyminąć, lecz i ona tak postąpiła.
- Po pierwsze,
zejdź mi z drogi – rzuciłem, mierząc ją wzrokiem, lecz ani drgnęła. Jak chcesz, pomyślałem, chwyciłem ją za
ramiona i postawiłem z boku. Ruszyłem do swojego pokoju. – Po drugie,
siostrzyczko, ja nie pijam wódki. Nią nie można się delektować. - Dobrze o tym wiem, kochany – prychnęła, dorównując mi kroku na schodach. – Wiesz, jak mawia Maya? Whisky bogiem i nałogiem.
- Serio tak
mówi? – Popchnąłem drzwi swojego pokoju. - O mocy whisky wiedziałem od dawna.
Ta poczwara podłapała ode mnie ten tekst.
- Ej! – Michelle
zatrzymała się gwałtownie, lecz ją olałem i podszedłem do komody. - Nie mów tak
o Mai!
- Będę o niej mówił,
jak będę chciał. – Chwyciłem w rękę popielatą bluzkę. – A tak w ogóle to nadal
sądzę, że się zgrywacie. Ta lala twoją psiapsiółą? Żałosne.
- Co ty nie
powiesz? – burknęła Michelle, krzyżując ręce na piersiach i mrużąc przekornie
oczy. – Czyżby ta lala nie była
kiedyś twoją laską?
Puściłem jej
słowa mimo uszu. Co się będę kłócił? Szkoda śliny na ten nieudany eksperyment,
nazywający się moją młodszą siostrą.
- Dobra, co cię
skłoniło do tego, żeby pojawić się w domu przed zamknięciem Grilla? – Milcząc,
ściągnąłem przez głowę granatową koszulę. – Wiesz, gdzie one są? – dodała młoda
ciszej.
Zatrzymałem się
pół ruchu, z jednym ramieniem w rękawie. Zerknąłem na nią katem oka. Patrzyła
na mnie spod rzęs, a jej pozycja stała się mniej bojowa.- Och, Damon, daj spokój! – Wyrzuciła ramiona w powietrze z takim impetem, że zwykły człowiek z pewnością coś by sobie uszkodził. – Ja też chcę wiedzieć, co Maya tu robi. Spodziewałam się jej trochę później.
- Wiedziałaś, że ona się tu pojawi? – Uniosłem brwi. Michelle wie o Mai dużo więcej niż może się wydawać, Damon. Dopisz to do listy rzeczy, które ostatnio cię zaskoczyły.
- Ona jest moim
wrzodem na tyłku od czterdziestego szóstego. Gdziekolwiek pojadę, ona jedzie za
mną. – Widząc moją zagubioną minę, dodała: - Opowiem ci, co wiem, ale zabierasz
mnie ze sobą. Poszukamy jej i tej całej jestem
– twoją - córką razem. Okej?
Spojrzałem na
nią sceptycznie, zakładając do końca bluzkę.- Wskakuj do auta, młoda. Mamy dwie wampirze panny do przesłuchania.
Przemierzałem wolno korytarz, stąpając po miękkim perskim dywanie i dzierżąc w dłoniach dwie wysokie szklanki. Były one wypełnione niemal po same brzegi świeżą lemoniadą, którą przed chwilką przygotowałem. Gdy Elena i ja byliśmy dziećmi, nasz tata wyciskał nam kilka cytryn i robił ten napój w takie ciepłe dni, jaki był dziś. Moja siostra od samego rana ślęczała w swoim pokoju nad diabli wiedzą czym, więc uznałem, że będzie szczęśliwa, odrywając się na chwilę od codziennych zajęć.
Dotarłem do przedostatnich drzwi po prawej strony – sypialni Eleny. Pochyliłem się nieco i łokciem nacisnąłem na klamkę. Popchnąłem drzwi biodrem i wszedłem do pomieszczenia. Moja siostra zajmowała dość mały pokój o beżowo – czarnej boazerii. Po lewo znajdowało się duże biurko, a nad nim tablica korkowa z mnóstwem kartek i zdjęć. Obok dwa okna i komoda pomiędzy nimi. Po prawej stronie szafa na ubrania, stojący wieszak, lustro, kufer służący za fotel i drzwi do łazienki. Na środku stało wielkie łóżko z baldachimem, obecnie zawalone przeróżnymi książkami i teczkami. Moja siostra siedziała po turecku w tym bajzlu i niespokojnie czytała jakąś powieść. Podniosła na mnie wzrok.
- O, Jer, cześć.
– Uśmiechnęła się promiennie na mój widok. – Myślałam, że wyszedłeś z Bonnie.
- Wróciłem
chwilę temu – wytłumaczyłem. – Ojciec Bon chciał spędzić z nią trochę czasu.- Och, rozumiem. - Spojrzała na szklanki, które trzymałem i uniosła brwi. – Lemoniada?
- Tak jest – odparłem,
przysiadając na brzegu łóżka i wyciągając w jej stronę szklankę z zieloną
słomką. – Świeżutka. Taka, jaką robił tata. – Elena upiła łyk. – Możliwe, że
wsypałem za dużo cukru.
- Jest idealna.
– Uśmiechnęła się szerzej i przymknęła książkę. Przeczytałem tytuł widniejący
na okładce.
- „Lot nad
kukułczym gniazdem”? – zdziwiłem się i upiłem łyk przez białą słomkę.
Elena westchnęła
ciężko i przesunęła wzrokiem po powieściach leżących wokół niej.
- To są
najpoważniejsze książki, jakie znalazłam w bibliotece. Chcę je przeczytać przez
te wakacje.
- Czemu to
robisz? Masz ostatnie wakacje przed prawdziwą harówą. Odpręż się.
- Łatwo ci
mówić. Chcę studiować literaturę, Jer, a nie czytałam żadnej z tych książek. To
znaczy, zaczynałam, ale nie mogłam przez nie przebrnąć i odrzucałam je w kąt.
Zacząłem się
śmiać.
- Moja
perfekcyjna siostra olewała lektury? – Niemalże krztusiłem się ze śmiechu. – Co
na to Paddenson?- Oj, Jery, Jery. – Elena spojrzała na mnie pobłażliwie. – Streszczenia się kłaniają.
Zaśmialiśmy się oboje. Brakowało mi tego ostatnimi czasy.
- Więc gdzie chcesz aplikować ze swoją cudną wiedzą o poważnych książkach? – zapytałem.
- Myślałam nad
Williamem i Mary. Caroline i Bonnie też wysłały tam papiery.
Cholera.
Całkowicie nie zdawałem sobie sprawy, że Bon niedługo wyjedzie. Gdybym mógł,
pojechałbym z nimi, ale Elena prędzej by mnie wypatroszyła. Całe szczęście, że
college Williama i Mary znajduje się tylko półtorej godziny drogi od Mystic
Falls. Będę mógł odwiedzać moją dziewczynę, kiedy tylko będę chciał. Choć nie…
Najpierw muszę wyprosić Elenę, by zostawiła mi swój samochód. Inaczej ciężko mi
będzie regularnie odwiedzać Bon.
Z zamyślenia
wyrwał mnie odgłos siorbania. Zerknąłem na Elenę, która grzebała słomką na dnie
kubka. Zawsze, gdy piła coś przez słomkę, siorbała tak długo, aż na dnie nie
została ani kropelka. W końcu wystawiła szklankę w moją stronę.
- Dzięki, była
cudna. – Uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Miłej lektury.
– Byłem pewien, że spiorunuje mnie wzrokiem, czy coś w tym rodzaju, ale ona
zagapiła się na książkę w swojej dłoni. Ruszyłem więc do drzwi. Gdy złapałem za
klamkę, usłyszałem za sobą cichy głos siostry:
- Co zrobimy z
Mayą i Lehią?
Zastygłem na chwilę.
Owszem, po tej całej akcji z moim porwaniem, spodziewałem się takich
retorycznych pytań od każdego, od Eleny również. Wszyscy mówili, zastanawiali
się. Wszyscy prócz Damona, który był opieprzany, kiedy zabierał głos, i Eleny,
która ani razu nie skomentowała zaistniałej sytuacji. Także po tygodniu jej nic-niemówienia
byłem przekonany, że postanowiła przemilczeć to wszystko do czasu rozwiązania.
Odstawiłem
szklanki na komódkę i skierowałem się z powrotem do siostry. Przysiadłem w
nogach łóżka, jak przedtem i chwyciłem się za nasadę nosa kciukiem i palcem
wskazującym.
- Kiedy mnie
porwały, nie dowiedziałem się niczego. Maya paplała tylko po łacinie, a ta cała
Lehia po prostu mnie dźgała, wypytując o Damona i Michelle, o ciebie też, ale
niewiele. O nich nie dowiedziałem się nic do czasu, kiedy pojawił się Damon.
Maya zaczęła się do niego łasić, tłumaczyła mu coś, że jak kiedyś go zostawiła,
to chciała go chronić, czy coś takiego. Lehia, o ironio, dała mi swojej krwi i
przywlekły nas do domu… - Przerwałem na chwilę, zerkając na Elenę. Siedziała z
zaciśniętymi zębami i pięściami. Niemo wydała mi polecenie, bym kontynuował. –
Eleno, nie wiem, co o tym myśleć. To jeden wielki absurd. – Gdy milczała,
ciągnąłem dalej: - Michelle wcisnęła nam, że jej przyjaciółka nie żyje, a ta
pojawia się w naszym domu, wyjawiając, że miała romans z Damonem. Nie
zapominajmy, że to twój były, który mnie zabił. Na dodatek ma on nieśmiertelną
córkę, którą urodziła zmartwychwstała matka. Kurde, „Moda na sukces” wersja
Mystic Falls, co nie?
Chciałem
rozbawić ją ostatnim stwierdzeniem, ale ona wtedy ścisnęła dłonie w pięści, oj
niedobrze.
- Nienawidzę
Damona – wyszeptała Elena, zaciskając mocniej powieki i pięści. – Nienawidzę
Mai. Nienawidzę Lehii. Nienawidzę ich wszystkich.
- Chodź, Eleno –
zaproponowałem łagodnie i wstałem. Ująłem jej zaciśnięte dłonie w swoje,
podciągając ją do góry. – Musisz się przejść. To kukułcze gniazdo ci nie służy
– uśmiechnąłem się.
Wyszliśmy na
korytarz i wolnym krokiem kierowaliśmy się ku schodom. Elena szła ze spuszczoną
głową, ze wzrokiem wbitym w podłogę.
- Dowiemy się,
co one tu robią – zapewniłem, obejmując siostrę ramieniem. - Na pewno mają jakiś
cel, ale my je przejrzymy, jak zawsze. Uspokój się.
Wzięła głęboki
oddech i spojrzała na mnie. Starałem się utrzymać łagodne, pocieszające
spojrzenie, by podnieść ją na duchu. Gdy pokonaliśmy kilka stopni, nagle
zatrzymała się. Odwróciłem głowę, gdyż byłem trzy schodki niżej, i spojrzałem
na nią pytająco.
- Jak to
możliwe, że Maya groziła Care wypaleniem naszych mózgów, skoro jest wampirem? –
zapytała.
Rzeczywiście. Ja
nie skojarzyłem tego, choć codziennie myślałem o tamtym dniu wiele razy. Maya
może dużo namieszać… Ba, już namieszała.
- Trzeba znaleźć
Michelle – odparłem w końcu – i wyciągnąć od niej informacje.
Elena
przeskoczyła dzielące nas stopnie i ruszyła dalej.
- Myślisz, że
będzie coś wiedziała? – spytała mnie.
- Musi. – Byłem
pewien swoich słów. - Podobno się przyjaźnią. A my dopiero co pozbyliśmy się Katherine,
druga wstrętna szmata nie jest nam potrzebna.
- Czyżby ktoś
chciał zająć moje miejsce?
Stanęliśmy jak
wryci. O kolumnę podtrzymującą schody opierała się Katherine Pierce. Nic
dziwnego, że wcześniej jej nie zauważyliśmy – gdyby nie błysk srebrnej
bransoletki, wtopiłaby się w tło. Odkąd opuściła Mystic, jej skóra poszarzała,
policzki zapadły się i na pewno straciła na wadze. Ubrana była na czarno - w
bluzę z kapturem, legginsy i szpilki. Nie przypominała dawnej siebie, choćby
przez w połowie zdarty, czerwony lakier na paznokciach.
- Nie gapcie się
tak, nie ma na co patrzeć. To ty to zrobiłaś, Elenko – rzuciła z przekąsem.
- Widzisz –
rzekłem do Eleny, schodząc powoli po schodach – to kolejny powód, by pozbyć się
Mai.
- Kim jest Maya?
– spytała Katherine zachrypniętym głosem. Odchrząknęła. – Nie było mnie tu zaledwie
trzy tygodnie, a już mam konkurencję?
- Trzeba było
nie wyjeżdżać – rzuciła Elena. – Może wtedy nikt inny nie rzuciłby się na twoją
stałą posadę.
- Oj, Eleno. –
Katherine zaśmiała się krótko. - Nie umiesz być złośliwa, więc przestań
próbować.
- Po co
wróciłaś? – spytałem. – Czyżby nowy etap życia ci nie służył? Bo tak wnioskuję
po tym, jak wyglądasz.
Pierce
spiorunowała mnie wzrokiem. Wyprostowała się i chwyciła pod boki.
- No, więc które
z was zamierza mi streścić ostatnie dwadzieścia dni?
Spojrzeliśmy na
siebie z Eleną, oboje z niechętnymi minami na twarzach. Wampirza Katherine była
irytująca, ale jej ludzka wersja… Och, trzeba było nie narzekać.
- Naprawdę ty i Maya byłyście sanitariuszkami na froncie? – dziwił się Damon. Przemierzaliśmy las, szukając Lehii i Mai, a ja streszczałam bratu moją znajomość z tą drugą.
- Wampiryzm nam
się przydawał, mogłyśmy ratować rannych dzień i noc.
Damon skrzywił
się nagle. Niemo zadałam mu pytanie, o co chodzi.
- Wyobraziłem
sobie ciebie w fartuchu i tym rozbrajającym czepku – odparł i zaczął się śmiać.
Zdzieliłam go po
ramieniu, ale też się zaśmiałam. Taki Damon nie był aż tak bardzo wkurzający
jak zawsze.
Kilka metrów
przed nami po leśnej ściółce przebiegła ruda wiewiórka o długim, puszystym
ogonie.
- Jak Stef może
je jeść?
- W końcu ktoś
myśli tak jak ja! – zawołał Damon, unosząc pięść w zwycięskim geście. – Czyli
jednak pozwalam ci być moją siostrą.
Zmrużyłam oczy i
już chciałam mu opowiedzieć o jego łaskawości, kiedy telefon w jego kieszeni
powiadomił o nowym SMS-ie. Wyjął aparat i przeczytał wiadomość. Jego twarz z
rozbawionej przeszła najpierw w zdziwioną i uradowaną, ale zaraz potem we
wkurzoną.
- Co jest? –
spytałam, na co on odwrócił komórkę ekranem w moją stronę.
Od: Elena
Suka #1 wróciła. Ludzka
jest gorsza niż kiedykolwiek. Potrzebujemy Cię.
Wydęłam usta,
wypuszczając głośno powietrze.
- Matka ich
więcej nie miała? Była jedna, są trzy – burknął Damon, zawracając do auta.Pomyślałam o widoku, z którym zaraz się spotkam - Katherine Szamterine Pierce, obecnie ludzka, najgorsza zołza w historii, która, jak wierzyłam do niedawna, zmarła, płonąc dwieście lat temu. Zacisnęłam pięści ze wściekłości, wiedząc, że raczej nie pozwolą mi jej zabić.
- Cóż –
wycedziłam - c'est la vie.
****
Witam kochani! Przepraszam, że tyle czekaliście, ale szkoła i sprawy związane z aparatem ortodontycznym, który mi niedawno założono, nie pozwoliły mi na wcześniejsze dodanie rozdziału. Co od niego - szczerze, to myślałam, że jest dłuższy xD Wiem, wiem, obiecałam fajne sceny Michelle i Damona, ale chyba coś nie pykło. Wybaczcie :)
Biorę się za rozdział 8. Mam dużo pomysłów, więc powinno to zając mniej czasu niż ostatnio. mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta ;)
xoxo, E.