niedziela, 17 sierpnia 2014

~I~ 'Liars. Liars everywhere'


Elena
Już świtało. Weszłam do pensjonatu, zmęczona.
Katherine jest człowiekiem. Dzięki mnie. Pożegnaliśmy się z lekarstwem raz na zawsze.

W salonie siedzieli Damon i Stefan, popijając w ciszy whisky.
-Cześć- mruknęłam i usiadłam na sofie obok Damona.

-Hej- odpowiedzieli równocześnie i nagle ich źrenice rozszerzyły się maksymalnie.
-Co ci się stało?- zapytał Damon. No tak, miałam szkło powbijane w całe ciało i wyglądałam, jakby mnie obtoczono w brudzie i kurzu. Co Katherine tak jakby zrobiła na szkolnym korytarzu…

-Więc… Miałam małą sprzeczkę z Katherine i…
-Co?- zdziwił się Stefan.- Zaraz… Nie goisz się… Jesteś człowiekiem?!

-Oczywiście, że nie jest- prychnął Damon.- Wyczulibyśmy to. A co z tą małą suką? Przylałaś jej?- zaśmiał się.
Westchnęłam głęboko i zabrałam brunetowi szklankę, upijając łyk.

-Pożegnałam się z lekarstwem.                                                                                  
-Co…?- Byli zdziwieni.

-Dobra, koniec z aluzjami- mruknęłam i wypiłam całą zawartość szklanki Damona.- Katherine jest człowiekiem.
Stefan cały się spiął, a Damon wybuchł śmiechem.

-Dobre, dobre, Eleno- stwierdził, biorąc z barku pełną butelkę Bourbona. Spojrzałam na niego wymownie.- Ty na serio?
-Jak najbardziej na serio.

-Ok, więc… Tak trzymaj. Moja krew!
Prychnęłam.

Nagle coś z impetem uderzyło w drzwi wejściowe od zewnątrz. Damon i Stefan stanęli w pozycji bojowej. Usłyszeliśmy zduszony śmiech. Spojrzeliśmy po sobie. Drzwi  się otworzyły, a do rezydencji wparowała śmiejąca się Bonnie z…
-Gilbert? Nadal żyjesz?- zdziwił się Damon.

-Jeremy!- pisnęłam i rzuciłam się bratu na szyję. Był tu, cały i… Żywy.- Jak to…?!
-Bonnie- oświadczył Jer, patrząc z zachwytem na moją przyjaciółkę, stojącą u jego boku.

-Hej, co ci się stało?- zapytałam, widząc jego rozcięty łuk brwiowy.
Bonnie wybuchła śmiechem.

-Eeemmm…- tłumaczył się Jeremy.- Zapomniałem, że już nie jestem duchem… Przepraszam za ten łomot.
-Brat wiecznie naćpany wiewiórkami, eks i mały Gilbert który potrafi rąbnąć w drzwi wejściowe centymetr przed jego nosem. Z kim ja mieszkam…- burknął Damon, a sarkazmem od tej wypowiedzi zalatywało na kilometr.

-Przymknij się i polej wszystkim!- odpowiedział Jer, obejmując mnie i Bon.
-Jeremy!- syknęłam, karcąc go wzrokiem.

-Eleno! Zmartwychwstałem. Nie cieszysz się?- spojrzał na mnie tymi niewinnymi oczami małego chłopca. Uległam.
-Opróżnijmy trochę zapasy, co wy na to?- stwierdziłam szybko, ruszając po alkohol. Wszyscy przytaknęli.
 

Michelle
Mystic Falls. To mój dom. Tu się urodziłam. Taa, w tej dziurze w Wirginii. Nienawidzę tego miejsca z całego serca…

Wróciłam po stu latach nieobecności. Zbyt wiele to się tu nie zmieniło. No, oczywiście oprócz tego, że zamiast powozów, ulicami jeżdżą najnowsze modele ferrari.
Wjeżdżając na główną ulicę miasteczka, zobaczyłam czerwony neonowy napis „Mystic Grill”. Wreszcie jakaś knajpa!

W środku było dość tłoczno jak na taką mieścinę. Usiadłam przy barze i zamówiłam Bourbona. Sącząc trunek, obserwowałam ludzi, którzy przewijali się obok mnie. Z wąskiego korytarzyka, gdzie jak podejrzewałam, były toalety, wyszedł jakiś wysoki chłopak w okularach przeciwsłonecznych i kapturze na głowie. Rozejrzał się niespokojnie po lokalu i ruszył ze spuszczoną głową w kierunku wyjścia. Tak jest! Idealny materiał na śniadanie! Dopiłam Bourbona i wyszłam za nim z baru.
Błyskawicznie znalazłam się na tyłach knajpy i ruszyłam stamtąd w stronę głównej ulicy. Zgodnie z moimi przypuszczeniami, moje przyszłe śniadanie zmierzało tą właśnie drogą. Wychodząc zza rogu budynku „przypadkowo” wpadłam na chłopaka. Przestraszył się na mój widok.

-Oh…! Hej!- rzekłam, cofając się dwa kroki.- Jestem tu nowa i chyba trochę zabłądziłam… Nazywam się Michelle.- Wystawiłam do niego dłoń.
Chłopak zsunął okulary z nosa i uścisnął moja rękę. Miał takie piękne brązowe oczy, które przypominały płynną czekoladę! Aż serce topnieje na ich widok!

-Jeremy- odpowiedział, wyrywając mnie z zamyślenia.
-Więc, Jeremy, mam pytanie…

-Słucham- odrzekł ze słabym uśmiechem i rozejrzał się niespokojnie.
-Wiesz może, gdzie znajdę braci Salvatore?- zapytałam, a on spojrzał na mnie jak na wariatkę.

-Pewnie.
-A mógłbyś mnie do nich zaprowadzić? To dość pilne.

-Tak, jasne, chodź- odparł i odwrócił się. Złapałam go za ramię i przesunęłam nas kilkanaście metrów w tył.
-Nie będziesz krzyczał- poleciłam, patrząc w jego oczy.

-Radzę nie.- Uśmiechnął się do mnie z politowaniem. Byłam zdezorientowana.- Moja dzisiejsza herbata z werbeny chyba ci trochę zaszkodzi… Chodź, zaprowadzę cię do tych czubków- rzucił, założył okulary i ruszył w stronę głównej ulicy.
Poszłam za nim, wciąż zdezorientowana.

-Jak… Skąd wiedziałeś?- zapytałam.
-Błagam cię. Mystic Falls to miasto nadprzyrodzonych. Moja własna siostra to wampir. Kilkoro przyjaciół też. Jest jeszcze hybryda i moja dziewczyna czarownica.

-A ty jesteś kimś w tym nadprzyrodzonym kółku różańcowym?- zapytałam, próbując połapać się w tym, co mi opowiedział.
-Kiedyś byłem łowcą. Wczoraj zmartwychwstałem.

-Co zrobiłeś?!- wrzasnęłam, zatrzymując się gwałtownie.- Zmar…?!
-Zamknij się- syknął cicho, ciągnąc mnie za ramię w stronę leśnej dróżki niedaleko. Gdy przeszliśmy kilka kroków i upewniliśmy się, że nikt nie idzie za nami, Jeremy kontynuował.- Zmartwychwstałem dopiero wczoraj. Na razie się ukrywam, zważając na to, że miasto mnie już upamiętniło…

-Ok. Chyba zaczęłam ogarniać… Zaraz, co ty mówiłeś o tym łowcy?
-Bractwo Pięciu. Słyszałaś kiedyś?

-Nie mam pojęcia, co to.
-Starożytne bractwo łowców wampirów, stworzone przez czarownicę… Czemu one wszystkie miały takie nienormalne imiona? Dobra, mniejsza o to. To grupa pięciu nadnaturalnie uzdolnionych łowców wampirów. I… Długa historia. Ja po prostu byłem jednym z nich.

-Już nie jesteś?- zapytałam, marszcząc brwi.
-Umarłem. Wszystko poszło w łeb. I dobrze. Miałem akcje, kiedy chciałem zabić własną siostrę.

-Ciekawe masz…- zaczęłam, lecz urwałam, widząc ogromny dom, przed którym się znaleźliśmy.- Życie.
-Jesteśmy- oświadczył Jeremy.

-Wow… Dużo się zmieniło… Ty też wchodzisz?- zapytałam, zauważając, że i on rusza do drzwi.
-Mieszkam z tymi palantami. – Widząc moja minę, dodał szybko: - Nie pytaj.

Szatyn otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. Weszłam do środka. Dom był bardzo przestronny i piękny. Spojrzałam na salon, w którym się znalazłam. Na środku pomieszczenia stała ciemnowłosa dziewczyna, która odwróciła się do nas natychmiast. Zobaczyłam jej twarz i… Zamarłam po raz drugi w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin.

 
Katherine Pierce stała jak gdyby nigdy nic z założonymi rękami na środku salonu braci Salvatore. Wściekłość, która gromadziła się we mnie od czasu zniknięcia Debory, przeważyła szalę, kiedy zobaczyłam tę dwulicową zdzirę.

-Jeremy! Gdzie ty…
-Ty zeszmaciała, parszywa suko!- ryknęłam, rzucając się na Szmaterine (tak zawsze nazywałyśmy ją z Deborą) i przygwoździłam ją do ściany za szyję.- Czemu nie jesteś martwa?! Przecież zdechłaś pod tym kościołem!

-Michelle, puść ją!- darł się Jeremy, próbując odrzucić mnie od Pierce.- To nie jest Katherine! Zostaw ją!
Jednak ja nie zwracałam na niego uwagi. Co ta suka robi tu ŻYWA?!

-Puść… Mnie!- dyszała Pierce, próbując uwolnić się z mojego uścisku.
-Ty szmato!- warknęłam, zatapiając rękę w jej klatce piersiowej. Jeremy próbował mnie od niej oderwać, ale zafundowałam mu bliskie spotkanie z moją nogą.- Co tu robisz!?

-Elena!- usłyszałam dwa męskie głosy i nagle leżałam pod przeciwległą ścianą.

 
Elena
Zaczerpnęłam głośno powietrza i wpadłam w otwarte ramiona Stefana i Jeremiego. Damon stał przed nami w pozycji bojowej. Zerknął na mnie kątem oka. To on odrzucił ode mnie tę... No właśnie, kto to?!

Mój napastnik podnosił się właśnie z podłogi. Była to śliczna dziewczyna około siedemnastu lat o dużych zielonych oczach. Mała na sobie krótką, czarną, błyszczącą sukienkę, która podkreślała jej talię osy i wzorzyste trampki. Odgarnęła rudo-brązowe włosy z twarzy i spojrzała na nas z nienawiścią. Poprawka- na mnie.
-Znowu ty…- warknął Damon.

-Co ta żmija tu robi!?- syknęła dziewczyna.- Nadal robicie za jej ochroniarzy w zamian za codzienne orgie?!
-To wcale …- zaczął Stefan, zostawiając mnie i Jeremiego z tyłu, ale dziewczyna mu przerwała.

-To, że wy nadal jesteście ślepi, to nie znaczy, że ja też!- warknęła, lustrując mnie nienawistnym spojrzeniem. -Przecież widzę, że ta wredna manipulantka wcale nie zdechła…!
-To. Nie. Jest. KATHERINE!- wycedził Damon, zaciskając pięści.- Dociera, młoda!?

-Ale… Przecież… To musi być…- Dziewczyna była zaskoczona.- Jak to…

Chciałam coś powiedzieć, ale Damon mnie wyprzedził. Czułam się jak dziecko, którego rodzice (w moim przypadku wypadku Damon i Stefan) nie dopuszczają do głosu, bo jest za małe.
-To jest Elena. Jest SOBOWTÓREM tej wrednej manipulantki, jak to ją idealnie nazwałaś. Katherine jest jakąś tam jej prababką.

-A… Aha…- wydukała dziewczyna.- To… To znaczy… Ja… Ja po prostu już nie myślę… Ja…
-Ty nigdy nie myślałaś, ruda- stwierdził ironicznie Damon.

Wykonałam kilka kroków i stanęłam między Stefanem i Damonem. Brunet i dziewczyna mierzyli się wzrokiem. Czy ja właśnie dostrzegłam między nimi jakieś podobieństwo? Nie umiem tego określić…
-Więc kim jest ta…- Z zamyślenia wyrwała mnie ta dziewczyna.- Jak ty miałaś na imię, kopio Szmaterine?

-Elena- odpowiedziałam, unosząc brwi. Szmaterine, niezłe określenie.
-Możliwe. To kim jesteś?

-Naszą eks- powiedzieli równocześnie Damon i Stefan. Jak to zabrzmiało…
-Więc niedaleko pada jabłko od jabłoni- syknęła dziewczyna.- Najpierw ona wami rządziła, teraz jej wierna kopia… Ciągle macie ten sam gust, co chłopcy?- rzuciła brązowowłosa.

Czułam, że Damon aż kipi ze złości na nieproszonego gościa, a Stefan był jakoś dziwnie obojętny.
-A ty? Kim jesteś?- zapytałam, chcąc ratować ją od wściekłości Damona. Czy ona nie zdaje sobie sprawy, jaki on jest gwałtowny i nieprzewidywalny?

-Chłopcy?- rzekła z pogardliwym uśmiechem, mrużąc oczy.- Kto czyni honory? Wy czy ja?
-Kim jesteś?!- powtórzył Jeremy, który dotąd siedział cicho i stanął obok mnie.

-To jest Michelle…- zaczął bezradnie Stefan.
Twarz Damona wykrzywił grymas.

-Nasza siostra- dokończył brunet, a mnie zatkało.

 
Zapanowała cisza. Na krótko jednak, bo Jeremy nie mógł się najwyraźniej powstrzymać od skomentowania zaistniałej sytuacji.

-Kto do cholery!?- ryknął, wytrzeszczając oczy.- Siostra?!
-Przyrodnia- warknął Damon, nadal mordując dziewczynę wzrokiem.

-Ale nazwisko to samo- dodała Michelle.- A chyba to się liczy, co chłopcy?
-Skończ już tę gadkę i mów, co tu robisz- nakazał Damon, wciąż wściekły jak cholera.

-Co tak ostro, mamusiu?- spytała dziewczyna, wpatrując się w swojego najstarszego… Brata.
-Stef- Damon zwrócił się do blondyna- zabierz stąd resztę, bo się już nie powstrzymam i jak zaraz rzucę…

-Damon!- upomniał go Stefan.- Opanuj się! To twoja sio…!
-Co, uznajesz wszystkie dzieci naszego ojca? To, że posuwał każdą, która się mu nawinęła, to już nie mój problem!- ryknął Damon.

-Nie obrażaj mojej matki, czubku!- krzyknęła Michelle, ciągle stojąc pod przeciwległą ścianą.
-Ale to przez nią musieliśmy cię znosić tyle czasu!- odwarknął brunet.

-Mów za siebie! Stefan na pewno…
-Czy ktoś raczy nam wytłumaczyć, o co w tym chodzi?- przerwał jej Jeremy. Salvatore’owie spojrzeli na nas zaskoczeni, jakby o nas zapomnieli.

-Co?- zapytał machinalnie Stefan.
-Chcielibyśmy się czegoś dowiedzieć, skoro tu mieszkamy- kontynuował mój brat.- To trochę …

-Sprowadźmy resztę, co?- zaproponował Stefan.
-Tak, Stefan i ja…- zaczął Damon.

-I ja!- wtrąciła Michelle.
-STEFAN I JA nie będziemy powtarzać każdemu z osobna historii naszego życia.

-Zadzwonię po nich- oświadczył Jeremy i wyszedł na zewnątrz.
Wciąż stałam osłupiała na środku salonu. Damon podszedł do barku i pociągnął łyk whisky prosto z butelki, nie fatygując się nawet po szklankę. Podejrzewam, że ze wściekłości jego dłonie odmówiłyby posłuszeństwa i wszystko znalazłoby się na podłodze. Michelle skrzyżowała ręce na piersiach i wpatrywała się w swoich braci. Stefan zwrócił się do mnie.

-Eleno, my…
-Nie! Nic nie mów, bo ja też się nie powstrzymam- przerwałam mu ostro i usiadłam na fotelu, opierając łokcie o kolana. Nie kontynuował.

 

Michelle
Stałam oparta o ścianę w salonie moich kochanych braci.  A więc nikomu o mnie nie powiedzieli! Fascynujące… Z resztą jeśli chodzi o Damona, to się nie dziwię. Zawsze uważał mnie za czarną owcę. To była jedyna sprawa, w której zgadzał się z naszym ojcem.

Jeremy wszedł do środka.
-Zaraz będą- oświadczył i oparł się o ścianę przy wejściu.

Już sobie wyobrażam tę ich zgraję… Koło Różańcowe Od Siedmiu Boleści Św. Władimira… Pomyślałam o kilku takich jak ta cała Elena… Może zobaczę jeszcze kogoś ze znajomą gębą?
Kilka minut później do domu, jeśli tą rezydencję można tak nazwać, wpadło kilka osób. Na czele szły dwie dziewczyny- blondi-przywódca i drobna mulatka, która pocałowała przelotnie Jeremiego. Mała zołza. Wykończę ją. Za nimi kierował się dość przystojny brunet o zaciętej minie.

-No, więc o co…- zaczęła blondyna na przedzie, ale gdy mnie zobaczyła, przerwała.- Ktoś ty?
-Powód tej narady wojennej- wyjaśniłam i nalałam sobie whisky. Damon, sądząc po jego minie, miał ochotę mnie udusić.

-Usiądźcie- poprosił Stefan ze swoją typową miną cierpiętnika.- To zajmie trochę czasu.
Gdy wszyscy się usadowili, Damon zaczął.

-A więc, drogie dzieci…
Tak, zapowiada się długa nasiadówa…

***
Witam! Oto pierwszy rozdział mojego nowego "dzieła" ;) Jak oceniacie? Da się przeżyc i nie zasnąc? Wiem, że akcji jeszcze nie najwięcej, ale dla mnie początki zawsze są trudne ;3 czekam na Wasze opinie :D Do następnego. Have a nice day!
Em.

środa, 13 sierpnia 2014

Fabuła + bohaterowie!

Hey, hi, hello!
Jako, że ten wredny staruch (czyt. mój laptop -_-) nie akceptuje u mnie zakładek z bohaterami, poddałam się i wrzucę ich zdjęcia tu, do normalnego posta -,-
Zanim zapoznacie sie z bohaterami, oto krótka fabułka moich wypocin.
Moje opowiadanie zaczyna się po ostatnim odcinku czwartego sezonu serialu. Tak, jak i w "Pamiętnikach...", Jeremy żyje, a Katherine jest człowiekiem. Jest jednak parę wyjątków: Bonnie żyje i to nadal czarownica, Elena nie wybrała żadnego z braci Salvatore (tak, wiem, wredna jestem XD), z pozbyciem się Silasa wszystko poszło zgodnie z planem, więc Stefan jest i ma się dobrze (co u mnie dziwne, bo nie lubię typa, ale mniejsza ;3)! Wszyscy z Drugiej Strony wrócili TAM i nie ma z nimi większego kontaktu.

A oto bohaterowie tego opowiadania:


 
Michelle Salvatore


 
Damon Salvatore
 

 
Stefan Salvatore
 

 
Elena Gilbert


 
Jeremy Gilbert
 

 
Caroline Forbes
 

 
Bonnie Bennett
 

 
Deborah Wilson

 
Katherine Pierce
 

 
Matt Donovan
 

 
Rebekah Mikaelson
 

 
Niklaus Mikaelson
 

 
Elijah Mikaelson
 

 
Tyler Lockwood
 
 
 Zdjęcia bohaterów, którzy się pojawią, będę dodawała w bieżacych postach (no chyba, że mój laptop przestanie sie buntowac i pozwoli mi założyc zakładkę -,-).
 
No, to tak po części podzieliłam się z Wami tym, co powstało w mojej troszku zrytej wyobraźni.
Jeszcze w tym tygodniu nowy rozdział :)
Have a nice day!
Em :3