- Salvatore! - darła się. - Ty kretynie! Chodź tu!
Dla Damona był to widok prześmieszny. Stał w cieniu drzewa, o które się opierał, a Maya go nie dostrzegała. Patrzył z pobłażaniem na kobietę, kręcącą się wokół własnej osi i rzucającą obelgi pod jego adresem. To była reakcja Vasson na selfie, które zrobił sobie z Lehią o przetrąconym karku i wysłał jej. Dorzucił jeszcze podpis: Pogłębianie relacji ojciec - córka w wersji Salvatore'ów! Las wschodni, 10 minut. Wiedział, że Maya się wkurzy, ale on przecież uwielbiał działac wszystkim wokół na nerwy. To było jego ulubione zajęcie, zaraz po piciu bourbona i gapieniu się na Elenę.
Gdy widok wnerwionej Mai był już dla niego nudny, wyprostował się i postanowił skończyc ten cyrk. Postawił zaledwie krok w jej stronę i od razu został przyciśnięty za szyję do drzewa, mogąc zobaczyc z bliska tę furię w oczach blondynki.
- Gdzie jest Lehia?! - krzyczała wściekła kobieta, mocniej wbijając pomalowane na złoto paznokcie w szyję Damona. - W co ty się bawisz, ośle?!
- Chcesz byc silniejsza od faceta? - stęknął ciężko Damon, chwytając dłoń Mai jedną ręką. Cholera, ani drgnęła! - Przeciw stereotypom, co?
- Koniec tego dobrego! - ryknęła blondynka i zamaszystym ruchem rzuciła Damonem niczym szmacianą lalką, a może bardziej niczym Michelle panną Pierce dzisiejszego ranka. Spadł na leśną ściółkę dobre dziesięc metrów dalej. Podniósł się błyskawicznie.
- Zwolnij, May - Damon udał naburmuszenie. - Ostatnio byłaś w stanie oddac mi się na środku salonu przy całej drużynie pierścienia, a teraz taki zapaśnik z ciebie?
- Myślałam, że potrzebowałeś przeprosin za to, że zostawiłam cię wtedy w Chicago. Wiesz, męska duma i te sprawy - Maya posłała mu złośliwy uśmiech, prostując się i unosząc głowę. Taką ją właśnie zapamiętał, chorobliwie dumną i wyniosłą. - W gruncie rzeczy nawet ja miałam wyrzuty sumienia.
- Zauważyłem - odparł brunet, podchodząc krok w jej stronę. - Płaszczyłaś się przede mną w tym grobowcu jak niewierna żona - uśmiechnął się półgębkiem.
- Ja, niewierna? - Maya zaśmiała się perliście. - To chyba ty odpuściłeś sobie poszukiwanie Katherine Pierce na te nasze kilka gorących tygodni. Właśnie, jak wyglądało wasze spotkanie? Jestem bardzo ciekawa twojej reakcji na to, że ona cały czas żyła i cię olewała.
- Jesteś niezłą suką, kiedy na czymś ci zależy - stwierdził Salvatore, mierząc ją wzrokiem. - Tym bardziej, że to coś to moja córka.
- O, brawo! - blondynka rozpromieniła się od razu, jak gdyby nagle ujrzała ślicznego szczeniaka. - Zaprzyjaźniłeś się z tym słowem! Tak trzymaj, kochany! - Tu jej twarz powróciła do swojej zwykłej miny zołzy. - G d z i e ona jest?
Damon zmarszczył brwi. Przecież nie odda jej teraz Lehii, to by było całkowicie nie w jego stylu. Najpierw musi coś wyciągnąc od swojej córci. Z drugiej strony, jak grac na zwłokę z Mayą, która nigdy nie ujawniła przed nim, czym naprawdę jest, a wnioskując po pierwszym spotkaniu z nią po kilkudziesięciu latach, to coś więcej niż wampir? Karku jej nie skręci, bo będzie szybsza... Trzeba wykorzystac urok osobisty.
Wskazał na porsche za jej plecami.
- Młoda za informacje - zaproponował.
Maya odwróciła się na pięcie, kierując do auta.
- Manipulant - burknęła.
***
Od zniknięcia Klausa kilka minut wcześniej Elena, Jeremy i Michelle nie ruszyli się ze swoich miejsc. W umyśle tej pierwszej toczyła się zawzięta walka, wszystko w niej wrzeszczało. Tak bardzo chciała, by Pierwotni nie wracali do Mystic Falls. Mogli sobie zostac w tym Nowym Orleanie, naprawdę by jej to nie przeszkadzało. Na dodatek Michelle Prawdziwa - Czarna - Owca Salvatore miała z Klausem najwyraźniej nieźle na pieńku. Super!
- Co to miało byc? - fuknęła Gilbert w stronę dziewczyny. Ta nie drgnęła, stała z zaciśniętymi w pięści dłońmi i wpatrywała się w nieokreślony obiekt za plecami Jeremiego. - Kiedy mówiłaś mi, że znasz Klausa, nie wspomniałaś, że jesteście po różnych stronach barykady!
Michelle wykazywała całkowitą ignorancję lub może po prostu chwilowo ogłuchła. W Elenie się zagotowało.
- Co ty i Maya mu zrobiłyście? - spytała Elena. Jej "rozmówczyni" wciąż milczała. - Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale Klaus to nie dobry baranek i następca Matki Teresy. Wiesz, ile osób zabił? Nasza ciocia przez niego zginęła, mój biologiczny ojciec też. Było bardzo blisko, by i mnie wykończył! Wykorzystał Bonnie! Stefan, twój brat, tak dla przypomnienia, wyłączył przez niego człowieczeństwo i znów stał się rozpruwaczem! Więc...
Jeremy złapał siostrę za łokiec. Ta przerwała gwałtownie swój głośny monolog.
- Robisz scenę - szepnął. Rzeczywiście, kilka klientów Mystic Grilla siedzących przed barem gapiło się na nich, tak samo jak parę osób na miejskim skwerze.
Elena odwróciła się tyłem do publiki i spokojniej już kontynuowała.
- Podsumowując, nie pozwolę, by przez jakieś gierki twoje i Mai z zeszłego stulecia ktokolwiek z moich bliskich został znów skrzywdzony przez tę bestię, jasne? - wycedziła. - Odpowiedz.
- Nie sądzę, że muszę się wam spowiadac - oznajmiła Michelle, wreszcie spoglądając na rodzeństwo Gilbert. Była butna i wroga, zupełnie inna niż przed pojawieniem się Klausa, kiedy opowiadała o Mai, tatuującej sobie twarz Johna Lennona.
- Im może nie, ale mnie i owszem - usłyszeli i znów serca podskoczyły im do gardeł.
Przy końcu chodnika zobaczyli Stefana. Stał z założonymi rekami i poważną miną. Pomiędzy jego brwiami widniała pionowa zmarszczka, jak zawsze, kiedy był skupiony.
- Stefan, hej - rzuciła Elena, uśmiechając się lekko. - Nie wiedzieliśmy, gdzie wyszedłeś.
- Ależ ty jesteś - warknęła Michelle w jej stronę. - Przed chwilą chciałaś skakac za Damonem i pomóc mu w odtarganiu Szmaterine do szpitala, a...
- Katherine tu jest? - zdziwił się Stefan nim Elena odgryzła się jego siostrze. Podszedł do nich.
Michelle wydała z siebie coś pomiędzy jękiem, stękiem i zgrzytem.
- Tak - odparła Elena, gromiąc siostrę Stefana wzrokiem - Ellie ją połamała i Damon pojechał z nią do szpitala.
- A Elenka chciała mu pomóc - dodała Michelle głosem kipiącym złośliwością. - Ciekawe w jaki sposób.
- Co jest z tobą nie tak?! - krzyknęła Elena i wtedy z pewnością wszyscy ludzie w pobliżu kilkudziesięciu metrów zwrócili na nią uwagę. - To źle, że się otrząsnęłam, co do twoich braci i pogodziłam z tym, że istniejesz? Chcę poukładac swoje tutejsze życie zanim pójdę na studia, więc pozwól, że to zrobię!
Najmłodsza z rodzeństwa Salvatore była co najmniej zdziwiona. Krzycząca Elena Gilbert była dla niej ciekawym widokiem. Przyznała sama przed sobą, że dogadywała tak Gilbertównie, by oni wszyscy w końcu dali jej święty spokój z tym Klausem. Wystarczyły jej jej własne wyrzuty, których sobie nie szczędziła po akcji z tysiąc dziewięcset trzynastego roku, kiedy to poznała Mikaelsona.
- Nic nie powiesz? - zakpiła Elena, mierząc rozmówczynię wzrokiem. - No tak, kiedy przychodzi do mówienia o tobie, wycofujesz się.
Tu przerwała i zaczęła się nad czymś zastanawiac.
- Bardzo chciałabym się dowiedziec z czym mamy do czynienia - powiedziała po chwili - ale ty najwyraźniej nie jesteś skora do pomocy. Jeśli chcemy się to ogarnąc, musimy pójść do źródła. Stefanie, idziesz ze mną? - spojrzała na blondyna, który kiwnął. - Myślę, Jer, że ty jedyny obecnie możesz zostać z Michelle i jej nie skrzywdzić pod wpływem złości. Do zobaczenia.
- Co? - zawołał Jeremy. - Ja spokojny? Byłem łowcą!
Elena i Stefan nie zwrócili jednak na to uwagi. Ruszyli uliczką i za zakrętem zniknęli w wampirzym tempie.
Jer westchnął. Po to właśnie zmartwychwstał - by byc niańką niesfornej wampirzycy.
Spojrzał na nią. Przygryzała wargę, myśląc nad czymś intensywnie.
- Grill? - zaproponował.
Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Grill.
***
Stefan i Elena zatrzymali się przy lesie, by tamtą drogą spokojnie przejśc do rezydencji Mikaelsonów i w międzyczasie porozmawiac.
- Katherine powiedziała, czemu wróciła? - dopytywał Stefan.
- Nie dosłownie, choc dobitnie. Chce, byś wybaczył jej wszystkie świństwa.
- Proszę? - Stefan prawie się zaśmiał, przystanął. Gilbert była jednak poważna. - Eleno, ja przecież...
- Nie chodzi o mnie, Stefan. Uwierz, pozbieram się - tłumaczyła, wyprzedzając go o kilka kroków. - Nim wyjedziemy do college'u z Bonnie i Care, uporządkuję wszystko, co związane z Mystic Falls. Ten okres, kiedy nie miałam człowieczeństwa, potem kiedy Michelle tu przyjechała... Zaniedbałam wiele rzeczy, w tym Jeremiego, dziewczyny, Matta... Was - spojrzała Stefanowi w oczy, były pełne bólu i niepokoju. - Ten mój durny tryb 'zła Elena' jednak przyniósł korzyści.- Blondyn spojrzał na dziewczynę jak na ograniczoną umysłowo. - Tak, Stefanie. To przerwało moją więź z Damonem. Wreszcie mam drogę do czystego spojrzenia na to, co czuję.
- I? - Salvatore zacisnął zęby, przygotowywał się na najgorsze, na to, że wampirza Elena wybiera jego brata.
- Mam drogę - powtórzyła. - Mam nowe perspektywy. Teraz muszę to zrozumiec. Potrzebuję kilku tygodni.
Stefan uśmiechnął się smutno. Kamień spadł mu z serca. Wiedział, że musi przygotowac się na wszystko. Będzie jednak kochac Elenę bez względu na jej wybór, to oczywiste. Tak długo byli bratnimi duszami.
Ruszyli dalej. Nie przeszli jednak nawet pięcdziesięciu metrów, gdy na środku lasu, tak po prostu, zobaczyli niebieskiego chevroleta camaro, który należał do Damona. Elenie serce podeszło do gardła kolejny raz tego dnia. Czuła, że Stefan ma tak samo. Podbiegli szybko do auta.
- Damon? - zawołała Elena, jednak nikt nie odpowiedział. Auto było puste.
- Nie zostawił telefonu ani portfela - stwierdził Stefan po wstępnej analizie. Znalazł coś pod fotelem coś. - Oczywiście - pokręcił głową z dezaprobatą. To była w połowie pełna butelka bourbona.
- Skąd one się tu wzięło? - rzuciła Elena. - Sprawdzę bagażnik - zaproponowała, kiedy Stefan zatrzasnął drzwiczki.
Gilbert podniosła klapę.
- Ach! - pisnęła. W bagażniku leżała nieprzytomna Lehia. Stefan stanął obok Eleny. Nim coś powiedział, córka Damona podniosła się do siadu, po drodze zawadzając głową o ściankę samochodu.
- Aperta - usłyszała w swojej głowie córka Damona i nim zdążyła się sprzeciwic, straciła świadomosc.
Ruda kobieta przejęła jej umysł na parę chwil. Uwielbiała to uczucie, kiedy miała władzę nad wszystkim i wszystkimi. Cieszyła się, mogąc popijac Chardonnay w swoim apartamencie w Seattle i równocześnie kontrolowac sytuację w Mystic Falls. Oczami tej małej ujrzała dwie osoby - przystojnego blondyna i Petrovę. Kolejny sobowtór, ciekawe, który z kolei? Kojarzyła Tatię, Katerinę... To któraś z nich czy może następna orzechowowłosa panna, dla której bliscy sobie mężczyźni tracą głowę? Mniejsza o ilośc kobiet rodu Petrova, liczy się to, że sobowtóry nie wymarły. Przecież były jej potrzebne, prawda? Była tak blisko celu, liczyła, że niedługo wszystko się spełni. Kończąc z Mayah Civassą, zrówna z ziemią całe Mystic Falls i resztę jej sprzymierzeńców.
***
Witajcie! :D Wracam, nie wiem, jak to wyszło, ale jestem. Z góry przepraszam za to, że czekaliście tak długo, ale dużo rzeczy złożyło mi się na raz i musiałam to ogarnąc. Ogromnie dziękuję za komentarze, które bardzo mnie zmotywowały do pisania! :3 odnosząc się do wypowiedzi diem carpe - starałam się "podreperowac" charakter Eleny, mam nadzieję, że wyszło dobrze. Chciałabym również przeprosic za niesłownośc Monika R , bo obiecałam, że będzie więcej Klausa, a tymczasem nie było go wcale xD
Wierzę, że chociaż w części spełniłam Wasze oczekiwania co do akcji. Nie wiem, czy zauważyliście, ale ma u mnie miejsce jakiś syndrom 'długiego dnia' - ponownie opowiadam o jednym dniu przez kilka rozdziałów xDD Ale wreszcie dotarłam w tym opowiadaniu do TEGO momentu (patrzcie na ostatni akapit ;*). Tak, tak, zaspoileruję, że to kolejna ważna, a nawet bardzo wazna postac.
Dobra, koniec biadolenia. Czekam na Wasze szczere opinie.
Pozdrawiam, xx
CZYTASZ = KOMENTUJESZ