Damon
Droga powrotna
zajęła nam kilka minut. Przez ten czas ani Michelle, ani ja nie odezwaliśmy się
ani słowem. Ba, nie było czasu. Potem wszystko działo się bardzo szybko – młoda
i Katherine raz na siebie spojrzały, poleciały obelgi i w trymiga Pierce
uderzyła plecami w ścianę nad kominkiem. Jej kości wydały z siebie głuchy
gruchot. Spadła na kolana z jękiem i zastygłym przerażeniem na twarzy, a wraz z
nią dwie wiszące tam zwykle, zabytkowe włócznie.
- Zrujnowałaś mi
życie, zdziro! – huknęła Michelle. Ona i ja dopadliśmy do Katherine w tym samym
momencie. Nie żebym nie chciał śmierci Pierce, ale ten ułamek sekundy, kiedy
zobaczyłem w jakim stanie jest jako człowiek, wyzwolił we mnie jakiś głupi żal
co do jej osoby.
Siostra
spojrzała na mnie zdziwiona, kiedy równo złapaliśmy Katherine za ramiona, tyle że w różnym celu.
- Nadal jej
służysz?! – warknęła Michelle, wściekła do czerwoności. – Nie pamiętasz jak was
skrzywdziła?!
- Nie zabijesz
jej – rzekłem zdecydowanie. – Zapomnij o tym przywileju. To moja życiowa dewiza
– prychnąłem, patrząc siostrze w oczy.
Michelle
przygryzła wargę. Spojrzała pogardliwie na jęczącą z bólu Pierce, kiedy to w
jej umyśle toczyła się zapewne zawzięta wojna – wyjątkowo posłuchać starszego
brata czy nie, jak zwykle? W końcu po paru sekundach zacisnęła pięści, wstała i
cofnęła się kilka kroków.
Uśmiechnąłem się
z satysfakcją. Zwróciłem wzrok na sobowtóra, który nie padł plackiem na ziemię
tylko dzięki moim ramionom.
- Nie wierzę, że
muszę ratować ci tyłek – rzuciłem, przegryzając swój nadgarstek i podstawiając
go Katherine. Podniosła lekko głowę i spojrzała na mnie wzrokiem pełnym żądzy
mordu. – No co? Zapomniałaś jak to działa?
- Potrzebuję
czegoś przeciwbólowego… - rzekła słabo, przerwał jej jęk bólu - i lekarza.
- Co ty brałaś?
– wyrwało się Jeremy’emu zza moich pleców.
- Ostatnio?
Lekarstwo od twojej… Damon! – pisnęła, kiedy spróbowałem ją podnieść, a jej
kości gruchnęły. – Mój organizm nie przyjmuje wampirzej krwi, więc przywieźcie
tu jakiegoś patałacha ze szpitala!
- To wyjaśnia
czemu nadal jesteś człowiekiem – zaśmiała się Michelle.
Spojrzałem
krytycznie na Pierce, rozważając wszystkie za
i przeciw pomaganiu jej. Wygrały za ze sprytem kobiety, który może nam
pomóc, na czele. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem do wyjścia.
- W szpitalu lepiej
cię obejrzą – stwierdziłem.
- Może lepiej
pojadę z wami – zaproponowała Elena, idąc za nami.
Tak bardzo się
zdziwiłem, że przystanąłem, w wyniku czego Gilbertówna o mało co nie wpadła mi
na plecy. Czy dobrze usłyszałem, że po trzech tygodniach milczenia chce wsiąść
ze MNĄ do MOJEGO samochodu? Co ją wzięło? Odwróciłem się do niej z zapewne
głupkowatym wyrazem twarzy.
Stała z nieco
zbyt otwartymi oczami i wysuniętą w zakłopotaniu szczęką.
- Emm… - Spojrzała
w bok. – Druga osoba ci się przyda, Damonie.
- Daj spokój,
Eleno – Wychodzi na to, iż Katherine jednak nigdy nie traci daru mowy, jaka
szkoda. – Przecież go nie zgwałcę. Nie w tym stanie.
Elena
wytrzeszczyła oczy jeszcze bardziej. Gdzieś z tyłu Michelle parsknęła śmiechem
i nawet nie próbowała tego stłumić. Młody Gilbert pokręcił tylko zrezygnowany
głową na słowa Lady Szmaty.
- Równie dobrze
mogę wyrzucić cię tylko za próg – rzuciłem od niechcenia w jej stronę. – Przecież
samowystarczalna Katherine Pierce zawsze ma plan.
- Owszem, plan,
jak sprawić, by Stefan mi wszystko wybaczył, ale aktualnie jest utrudniony
przez atak twojej siostruni – spojrzała wymownie na swoje ciało.
Poczułem się
głupio. No tak, znów Stefan. Czy nawet ludzka Katherine musi być w nim
zadurzona? Co do uczuć Eleny, to można niczego nigdy nie można było być pewnym,
ale że Pierce ciągle wierzy w ich wspólną przyszłość? Cóż, jego wszyscy
kochają, mnie za to obwiniają o całe zło tego świata, zapewne łącznie z
głodującymi dziećmi w Bangladeszu….
Karma, Damonie, karma. Trzeba było nie
być nieczułym snobem.
Nie mówiąc ani
słowa, wyszedłem z domu.
Moja konfrontacja ze Szmaterine po tylu latach odbyła się całkiem spokojnie. Nieważne, że brałam w niej udział praktycznie tylko ja, bo ona się połamała, ale kto tam patrzy na szczegóły.
Wracając – oto nowe pytanie na kolejny tydzień: czy Elena ma rozdwojenie jaźni? Niedawno była pierwszą do pogrążania mojego najstarszego brata, a nagle oferuje mu swoją, z resztą niezbyt potrzebną, pomoc? Chyba ogarniam, czemu nie wracałam do Mystic Falls tak długo – anty-przyciąganie z Gilbertówną.
Ona, Jer i ja ciągle tkwiliśmy w tych samych miejscach, stojąc. Elena była nieco zamyślona, no, nie dziwmy się, Pierce jej przygadała.
- Skoro Damon
odpadł – zawiesiłam się, czekając, aż zwrócą na mnie uwagę – idę sama szukać
Mai i tej młodej…
- To właśnie to
robiliście razem? Szukaliście ich? – Elena od razu się ożywiła.- To córka Damona – rzuciłam. – Na pewno chciał się dowiedzieć, czy jego geny zostały dobrze ulokowane – uśmiechnęłam się półgębkiem. Jeremy się skrzywił. - Dobra, to było głupie.
- Idźmy więc,
znajdźmy je – zadecydowała (tak, wiem, też byłam zaskoczona, że ona potrafi
podejmować samodzielne decyzje) Elena, zdecydowanym krokiem ruszając do
wyjścia. Jeremy podążył bez słowa za nią.
- Zaraz –
przyhamowałam ich zapał, na co odwrócili się i spojrzeli na mnie zdziwieni – a co
z resztą gangu Scooby’ego?
- Bonnie spędza
dzień z tatą – wyjaśnił Jeremy. Oł je! To
się nazywa piękno dnia! Plus dla ciebie, czekoladko. Znikaj częściej!
- Nie chcę
dorzucać Caroline problemów – stwierdziła Elena – a Stefan wyszedł rano, musiał
coś załatwić.
No tak, blondyna
ma deprechę, bo wilk ją rzucił, a Steffy gania za sarenkami gdzieś daleko stąd.
Kto tu jeszcze żyje… O, no tak, siostra Klausa i eks Eleny buszują po Europie.
Więc jestem tylko ja, Gilbert i jej przystojny brat.
Ruszyłam z
miejsca i pierwsza doszłam do drzwi.- Chodźmy.
- Złamana łopatka, kość ogonowa tylko stłuczona– stwierdził zahipnotyzowany przeze mnie lekarz, oglądając zdjęcie rentgenowskie Katherine.
- Coś jeszcze? –
spytałem, a mężczyzna pokręcił głową. – Więc zrób teraz, co musisz, zagipsuj
ją, czy coś. Jak długo to będzie trwało?
- Od godziny do
półtorej. Potrzebuję pielęgniarki. Muszę unieruchomić oba ramiona i tułów do
połowy.
Katherine
oburzyła się, a ja parsknąłem – Pierce uziemiona w gipsie na kilka tygodni była
dla mnie natchnieniem dnia. Bezradna, nieudolna… O tak, to będzie wynagrodzenie
wszelkiego zła, jakie kiedykolwiek, komukolwiek wyrządziła.
- Dobra,
zaczynaj – zarządziłem, uśmiechając się diabolicznie. – Przyprowadzę ci tu
jakąś do pomocy.
- Nie, Damon,
błagam! – jęknęła Katherine, próbując wyciągnąć rękę i mnie zatrzymać. Zawyła z
bólu. – Ja nie chcę! Nie mogą mnie ubrać w gips!
Moja euforia
sięgnęła zenitu – Katherine płaszcząca się przede mną, nie mogąca ruszyć się z
miejsca. To chyba najlepszy dzień mojego życia!
- Weź jej usta
zaklej. I może przypnij ją do tej kozetki – rzuciłem do lekarza i ignorując
krzyki Pierce, wyszedłem z gabinetu.
Najwidoczniej
mam zapędy sadystyczne, gdyż moje serce radowało się na myśl o sobowtórze,
który wreszcie nie będzie samowystarczalny. Nie zamierzałem oczywiście pomóc
jej z czymkolwiek, a sądząc po jej relacjach z resztą bandy, nikt inny
również nie skinie palcem.
Wszedłem do
pierwszej lepszej sali, jednak tam leżały tylko jakieś schorowane staruszki,
one mi się raczej nie przydadzą. W kolejnym pomieszczeniu też sami pacjenci. Ej
no, czy te pielęgniarki nie powinny zajmować się chorymi? Gdzie tu jest pokój
lekarski? Może tam ktoś będzie?
Otworzyłem
następne drzwi, wisiała na nich tabliczka Magazyn. Nad lodówką z zapasami krwi
pochylała się osoba, której równocześnie szukałem i nie chciałem więcej
spotykać.
- Ty? –
warknąłem, a ona odwróciła się z piskiem i upuściła kilka woreczków. Miała
wytrzeszczone oczy, pełne strachu. W ułamku sekundy spróbowała uciec, lecz
zatrzymałem ją jedną ręką i popchnąłem na półki z lekami, które rozsypały się
na podłogę. Zatrzasnąłem wściekły drzwi. Dziewczyna oddychała głośno. – Trzy
tygodnie sobie przez ciebie zmarnowałem, wiesz? – rzuciłem z jadem. – Nie będę
owijał w bawełnę. Jak to możliwe, że żyjesz?
Oddech Lehii
unormował się, stanęła prosto i w pozycji bojowej naprzeciw mnie, olewając
stłuczone flakoniki wokół.
- O, więc tatuś
się mną zainteresował? – sarknęła, mrużąc oczy zupełnie tak, jak ja mam to w
zwyczaju robić. – Co, chcesz wpłacić zaległe alimenty?
- Nie zadzieraj
ze mną, młoda – poleciłem, czując, że się wkurzam. Lehia była bardziej
irytująca niż jej matka. – Gadaj. Po co tu jesteście? Gdzie Maya?
- Co ci tak
prędko? Spokojnie, tato. – Weźcie ją, bo
jej zaraz strzelę! – Właśnie, jaki świat mały. Dobrze wyszło jednak, że
jesteś takim kobieciarzem. Dzięki temu, że pukałeś May, dogadałyśmy się, by cię
znaleźć.
- Nie pieprz
głupot – prychnąłem. - Maya sama mnie zostawiła. Czemu niby chciałaby mnie
znaleźć? Nie ma się za co mścic. To ja się przez nią zmarnowałem.
- Chryste, jakiś
ty marudny – jęknęła, krzywiąc się. Mała,
głupia zdzira. – Myślałam, że mam zabawniejszego ojca.
- Zabawny to ja
dopiero będę, torturując na zmianę ciebie i tę blond lalę – uśmiechnąłem się
złośliwie. – G a d a j – wycedziłem po raz kolejny.
- Zemsta płynie
mi we krwi. Wypełniam ostatnią wolę mamy.
- Jesteś taką
samą szmatą jak Deborah – nie wytrzymałem.
Lehia odbiegła
wzrokiem w bok, jakby się nad czymś zastanawiała. Zmarszczyła brwi i zamachnęła
się, by mnie spoliczkować, jednak jej ślimacze tempo mnie nie zaskoczyło. Ścisnąłem
mocno jej rękę kilkanaście centymetrów przed swoją twarzą, a kości nadgarstka zagruchotały.
Dziewczyna wydała z siebie coś między piskiem i jękiem. Wykorzystałem jej
nieuwagę i w ułamku sekundy padła na posadzkę ze skręconym karkiem.
- Możesz to
uznać za przemoc w rodzinie, jeśli chcesz – rzuciłem do jej ciała, wyjmując z
kieszeni jej spódniczki telefon – nie będę zły.
Gdy szukałem
numeru Mai w iPhone’ie Lehii drzwi magazynku się otworzyły i zobaczyłem pulchną
pielęgniarkę. Nim zdążyła wydać z siebie dźwięk przerażenia, złapałem ją za
łokieć.
- Posprzątaj tu,
a jak się uwiniesz, to śmigaj do zabiegowego i zagipsuj taką jedną –
powiedziałem. Zarzuciłem sobie ciało Lehii na ramię. – No, to cześć – dodałem i
ulotniłem się ze szpitala w wampirzym tempie.
Elena, Jeremy i
Michelle przemierzali uliczki miasta równym krokiem. Kierowali się ku terenom
na obrzeżach Mystic Falls, wierząc, że właśnie tam spotkają Mayę i Lehię. Rodzeństwo
Gilbert kilkakrotnie próbowało wyciągnąć od Salvatore’ówny coś ważnego o jej
przyjaciółce, coś co mogłoby by mieć istotny wpływ na obecną sytuację. I
owszem, Michelle opowiedziała im, jak to razem z Mayą jeździły na koncerty
Beatlesów czy używały wampirze krwi do leczenia rannych podczas drugiej wojny światowej,
jednak nie poruszyła tematu pochodzenia blondynki. Nie dowiedzieli się, kto ją
przemienił, kiedy, skąd pochodzi.
- … wytatuowała
sobie wtedy jego twarz na obojczyku, ale on ciągle wolał Yoko Ono – mówiła ze
śmiechem Michelle o sytuacji z 1969 roku. Ciekawość Eleny co do Mai sięgnęła
granic, nie wytrzymała.- Skąd ona się wzięła? – spytała Gilbertówna, nie owijając w bawełnę.
Michelle
zmarszczyła brwi, przybierając skonsternowany wyraz twarzy. Zerknęła na Jera,
którego mina była tak samo ciekawska jak jego siostry.
- Na to
czekacie, co? A ja was przynudzam May i Lennonem – westchnęła, przyspieszając
kroku. – Maya od blisko tysiąca lat dąży do bycia hybrydą wampira i czarownicy.
- Co?! –
zawołali równocześnie Elena i Jeremy, stając jak wryci.
- To możliwe? –
dodał chłopak.
- Moja reakcja,
kiedy mi to powiedziała, była taka sama – odparła Michelle. – Ale pozwólcie, że
zacznę od początku, co?
- Pozwól, że ja
to zrobię, Micheline – powiedział męski
głos. Wszyscy troje odwrócili się w stronę jego źródła. W ich stronę kierował
się blond włosy mężczyzna, uśmiechający się przebiegle. Serce Michelle podeszło
jej do gardła.
- Klaus –
burknęła zniesmaczona Elena. – Wróciliście.
- Też się
cieszę, że was widzę – odparł Mikaelson, świdrując Salvatore’ównę wzrokiem.
Stała jak kłoda, kurczowo zaciskając pięści i wstrzymując oddech.
Jeremy pomachał
palcem od Klausa do Michelle i z powrotem.
- Zaraz, to wy
się znacie?
Blondyn odpowiedział,
nie odrywając wzroku od dziewczyny:
- Mayah Civassa
gnębi mnie odkąd wychowywaliśmy się w jednej osadzie. Chce zostać hybrydą, a ja
odebrałem jej na to jedyną szansę. Panienka Michelle jako jej podwładna omamiła
mnie i oszukała. Opowiem wam wszystko potem, a teraz pozwólcie, że spotkam się z
uroczą Caroline.
I odszedł w
wampirzym tempie.
***
Hej! Z góry przepraszam za niesłownośc, wiem, miałam dodac szybciej. Nie mam sensownego usprawiedliwienia ;) Mam nadzieję, że choc w części wynagrodziłam Wam taki dlugi okres czekania. Jak wrażenia? Proszę o szczerośc i opinie, motywują do zmian i działania. Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Uwielbiam Was i podziwiam Waszą cierpliwośc! Liczę, że ciągle trwacie przy czytaniu tego, co piszę ^^
xx, Em
CZTASZ = KOMENTUJESZ
PS. Co myślicie o tym, co dzieje się obecnie w TVD? Ja po 6x21 tracę wiarę w ludzi ;o Nie wiem, jak chcą to zakończyc, no nie wiem....
rozdział fajny ,uśmiałam sie czytając o Kath, ona i gips chciałabym to widzieć. Super że jest wzmianka o Klausie mam nadzieję że będzie go wiecej w następnym rozdziale. (sorki ze wcześniej nie komentowałam, trafiłam tu nie dawno, super pomysł na opowiadanie, cos innego :), Weny :* )
OdpowiedzUsuńCo do TVD serial sie stoczył do dna i nie zamierzam oglądać 7 sezonu. To co zrobili z tym cudnym serialem to jest nie do pojęcia.
Przykro mi że się tak stało. Co jak co ale serial bez eleny to jakiś absurd. Boję się że Damon jest już człowiekiem, jeśli tak to juz bedzie kompletne dno.
Dziękuję za miłe słowa :* Co do Klausa - powrócił raczej na dobre, postaram się więcej o nim wspomniec w rozdziale 9. :)
UsuńJa nie wiem jeszcze, co zrobię z 7. sezonem. Chyba wygra mój sentyment do tego serialu i go obejrzę. A no i jeszcze ciekaośc, co "scenarezyści" (bo czasem uważam, że to za dużo o nich powiedziane) wymyślą ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitaj z powrotem kochana ^^
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudny, taki odświeżający, choć jak zwykle mam pewne "ale" i chyba domyślasz się o co chodzi, jednak zanim ci to wyjaśnię napiszę najpierw o tym, co mi się tu podobało. A BYŁO TEGO SPORO ;D
Na początek szalona Katherine i jej starcie z Michelle. Nie mogłam się nie zaśmiać, gdy czytałam o przemyśleniach Damona, dotyczących zagipsowania i unieruchomienia Kath, to było niezłe i nie powiem, żeby jej się nie należało xD
Druga sprawa to konfrontacja Damona z córeczką- niezła suka z niej, pewnie po tatusiu ^^ Jestem pewna, że koniec końców zostaną przyjaciółmi ;)
W końcu padło trochę światła na zamiary Mai, choć nie wiemy, jak chce to osiągnąć. Co jak co, ale jestem pewna, że Drużyna światła już coś wykombinuje, żeby je przeszkodzić ;d
No i teraz przychodzi kolej na tę mniej przyjemną część mojego komentarza, za co z góry przepraszam. Jakoś nie mogę przeżyć, że w ten sposób traktujesz Elenę ;P Taka z niej umysłowo ograniczona sierota, że naprawdę przestaję rozumieć, co Damon w niej widzi xd Nie wiem, czemu miała służyć scena, w której Elena nagle oferuje Damonowi swoja pomoc, zwłaszcza po tak długim milczeniu. Czy była to oznaka zazdrości czy próba nawiązania kontaktu i pretekst do spędzenia z nim czasu? Tak czy siak żałuję, że jednak z nim nie poszła, bo bardzo liczę na jakieś ich sceny (tak samo jak na sceny Steleny, które się wcale nie pojawiają. TZ każdym rozdziałem utwierdzam się w przekonaniu, że ty rzeczywiście nie cierpisz Elki, bo całkowicie zarzuciłaś główną koncepcję TVD ;p).
Kiedy czytałam o słownej konfrontacji Kath i Eleny wszystko we mnie krzyczało: "Zbuntuj się dziewczyno! Dogadaj jej, okaż trochę charakteru!". Przecież nawet jako człowiek Elena nie była takim bezradnym cielaczkiem...
Wybacz, jeśli cię to uraziło, bo jak już mówiłam wcześnie jestem ogromną fanką twojego opowiadania a ten rozdział jest cudny! Brakuje mi jedynie charakteru Eleny i chemii miedzy deleną, steleną lub steleną i deleną jednocześnie ^^ Wiem, że to chore, nie musisz mówić xD To może mieć coś wspólnego z faktem, że w czasach, gdy Elena dokonywała wyboru serial był cudowny, taki świeży, tajemniczy, pełen emocji, napięcia i z dreszczykiem, który przyciągał mnie co tydzień przed ekran komputera a później telewizora ^^ Teraz Damon się zmienił, Elena się zmieniła, Stefan się zmienił... Wszystko uległo zmianie i sytuacja w Mystick Falls również. Generalnie to cała mitologia wampiryczna legła w gruzach już w sezonach 4-5 a sezon 6 to jakaś porażka. Nie ten klimat, nie ten Damon, nie te emocje... O ile wiesz o czym mówię ;d
Było kilka scen, które w ostatnim odcinku mi się podobało a zapowiedź finału sezonu jest dość zaskakująca, więc będzie to chyba jedyny odcinek od dłuższego czasu, który obejrzę z wypiekami na twarzy. uważam jednak, że 7 sezon bez Eleny nie powinien powstać, bo przecież 6 sezonów to była opowieść o jej życiu a koncepcja TVD to historia miłosnego trójkąta i nagle ma tego zabraknąć? Jak dla mnie to będzie jedna wielka porażka ;/
P.S Słyszałaś o tym, że Ian hajtnął się z Nikki? Boże, przeżyłam szok!!!
O ja jego! Chyba nikt nigdy jeszcze tak szeroko nie skomentował mojej pracy! :* Dziękuję za wysiłek :P
UsuńTaaak, wiesz co, po ponownym przejrzeniu scen Eleny, popieram to, co napisałaś ;D To nie tak, że jakoś bardzo nie cierpię Eleny, bo na serio się staram i umiem ją znieśc. Myślę, że wyszła mi z niej taka (nie owijajmy w bawełnę) upośledzona krowa, bo wprowadziłam Michelle. To ona z założenia miała byc wygadana, cięta, odważna, a nawet sukowata. Po analizie wydaje mi się, że (NIESPECJALNIE, tak jakoś wyszło xD) tym sposobem zabrałam Elenie trochę charakteru. Nie wiem, czy to tylko moje zdanie, ale mam wrażenie, że Damonowi Michelle też "zabrała" trochę jego klejnotów ;P
Postanawiam poprawę w każdym bądź razie, bo dopiero po Twoim komentarzu to sobie naprawdę uświadomiłam :*
Co do TVD - dla mnie robienie kolejnej części serialu bez głównej bohaterki, trzonu serialu, to totalna głupota twórców. Są bardzo naiwni, sądząc, że oglądalnośc nie spadnie.
PS. Tak, słyszałam! Też się zdziwiłam. To znaczy, kiedy Ian oświadczył się Nikki to w głębi duszy czekałam na wieśc o ich ślubie, bo bardzo chciałam (i chcę oczywiście), by nasz serialowy Damon był szczęśliwy. Nie wiem, co sądzic o tym, że byli ze sobą tylko parę miesięcy. Z Niną byl przecież kilka lat. No, ale wychodzi na to, że on i Nikki to prawdziwa miłośc. Życzę im szczęścia :)
Komentowanie tego opowiadania to dla mnie prawdziwa przyjemność zwłaszcza, że wydajesz się bardzo utalentowaną, otwartą i ciepła osobą i potrafisz czerpać naukę z konstruktywnej krytyki, co dla mnie jest szczególnie ważne zwłaszcza po ostatniej sytuacji , gdy jedna z moim komentatorek skrytykowała mnie w średnio elokwentny sposób tylko dlatego, że zwróciłam jej uwagę na błędy (w tym ortograficzne), choć wcześniej sama niemal błagała mnie o szczerą opinię. Cieszę się, że ty taka nie jesteś, bo dzięki temu na pewno poprawisz swój warsztat. Ja też staram się brać pod uwagę opinie czytelników(o ile nie dotyczyła fabuły i szczegółów typu sposobu prowadzenia relacji głównych bohaterów itp, chyba wiesz o co chodzi ;d), nawet jeśli czasem sprawiały mi przykrość.
UsuńBoże, ale się rozgadałam, zupełnie nie na temat ;P
A miałam ci tylko powiedzieć, że bardzo się cieszę, że mój komentarz jakoś na ciebie wpłynął i że Damon oraz Elena (szczególnie Elena) odzyskają charakter i temperament ;D Powiedz mi proszę, zamierzasz wprowadzić wątek miłosny pomiędzy deleną, steleną czy może ponownie odniesiesz się do miłosnego trójkąta? Wiem, że już marudzę, ale tego również mi brakuje (zwłaszcza teraz, kiedy wiem, że Nina odchodzi z serialu i już tego nie zobaczymy). Tęsknię za tym napięciem, jeśli wiesz co mam na myśli ^^
Co do TVD to oglądalność spada z każdym odcinkiem mniej więcej od sezonu 4/5, kiedy ostatecznie rozwiązano miłosny trójkąt i odeszli Pierwotni, za to wprowadzono zupełnie bezsensowny i niezgodny z wcześniejszą mitologią, dotyczącą genezy wampiryzmu wątek Silasa a wiele innych wątków zaczęło przypominać "Modę na Sukces". Widać zresztą po aktorach, że są już zmęczeni, zwłaszcza Nina i Candice. Nikt nie gra tak, jak dawniej- z tą samą energią, pasją i emocjami- i nie oszukujmy się, tu wcale nie chodzi o rozwój emocjonalny bohaterów. Nie dość, że odchodzi główna bohaterka, wokół której krążył serial przez całe 6 sezonów, co niszczy główny motyw tej produkcji i większość relacji między naszą drogą Drużyną Światła, to jeszcze razem z nią z pracy rezygnuje odtwórca roli Tylera a wcześniej Jeremiego, co również nie było bez wpływu.
Boże, ja naprawdę mam problem ze streszczeniem się. To pewnie dlatego nie zdążyłam dopisać podsumowania w moim maturalnym wypracowaniu ^^
Nie przedłużając powiem ci więc tylko, że czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział tego opowiadania i wiesz- daj znać, kiedy już go wstawisz, bo ostatnio nie mam czasu regularnie sprawdzać moje ulubione blogi ;**
Moich ulubionych blogów*- nie mogłam tego nie poprawić i dobrze, że zauważyłam ten drobny błąd teraz. Jestem zmęczona i tak marudzę dzisiaj, że to jakaś porażka ;P Może ja już po prostu pójdę spać xD
UsuńNiestety moge sie wypowiedziec tylko na temat rozdzialu, gdyz przez matury jestem w plecy z pamiętnikami wampirów...
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Naprawdę, nie wiem co mówić więcej osobie, która pisze nienagannie i nie ma się do czego przyczepić :C
Zapraszam na 50 i już ostatni rozdział na moim blogu http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl
Zapraszam na epilog oraz kilka informacji. http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) jak zawsze :D biedna Katherine, aż mi się jej szkoda zrobiło :p spotkanie ojca z córką też fajne :D widać po kim ma charakterek :p
OdpowiedzUsuńDobra nie będę się rozpisywać, bo już późno :p
Czekam na nn :)
Życzę dużo weny :) buziaczki :*
Zapraszam na prolog - proszę o komentarze :) http://endless-feelings-and-dreams.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWitam. Zapraszam na pierwszy rozdział na moim blogu http://endless-feelings-and-dreams.blogspot.com/ .
OdpowiedzUsuń