piątek, 18 lipca 2014

Prolog


Michelle
Upiłam łyk whisky z butelki, gdy Dean zaparkował krzywo pod apartamentowcem na przedmieściach Chicago, gdzie pomieszkiwałam.

-Które to było piętro?- wybełkotał, wychodząc ze swojego auta i zabierając butelkę wódki z tylnego siedzenia.
-Myślisz, że ja wiem…?- Otworzyłam drzwi po swojej stronie i, wysiadając, potknęłam się o krawężnik, łamiąc przy tym obcas w tym cholernym bucie. Zaczęłam się śmiać.- Jaka szkoda! Tak ich nie lubiłam!- darłam się na całą ulicę, dusząc przy tym ze śmiechu. Zdjęłam błyskawicznie te narzędzia tortur ze stóp i wyrzuciłam za siebie.

-To… To które…?... Mieszkanie?- zapytał Dean, czkając i śmiejąc się na zmianę.

-Chodź.- Złapałam go za rękę i w wampirzym tempie ruszyłam w głąb budynku. Znaleźliśmy się na 30. piętrze i zaczęłam moje próby trafienia kluczem w zamek.- Moja głupota nie zna granic- śmiałam się. Wyciągnęłam rękę w stronę klamki i przekręciłam ją o 360 stopni. A potem się dziwisz, że potrzebujesz ślusarza co dwa dni…
Wparowaliśmy z Deanem do środka, pozbywając się poszczególnych części garderoby.

-Elle…- mruczał Dean, gdy pozbywałam się guzików przy jego koszuli.- Nie chcę…- czkał.- Nie chcę cię martwic, ale… Ale na twojej sofie siedzi jakiś przebieraniec!- śmiał się.
-Co?- Oderwałam się od niego gwałtownie i odwróciłam. Tam siedziała… -To niemożliwe…

-A jednak. Witaj, Michelle- odpowiedziała z tym swoim uśmiechem- ironicznym, ale i słodkim.
-Deborah- szepnęłam.

To była moja przyjaciółka, która nie żyła od jakichś 150 lat.


Po chwili osłupienia, ocknęłam się, że tak to nazwę. Złapałam Deana za ramię i zahipnotyzowałam go.

-Spadaj stąd- mruknęłam, a on posłusznie opuścił mieszkanie, chwiejąc się na boki. Odwróciłam się do Debory, która jak gdyby nigdy nic siedziała na mojej kanapie w bladoniebieskiej dziewiętnastowiecznej sukni z gorsetem.- Co… Co ty tu robisz?- szepnęłam i, nadal niedowierzając, przycupnęłam obok niej. Wyciągnęłam rękę i położyłam ją na ramieniu Debory. Czułam ją. Była tu.- Jak to… Jak to jest, do cholery, możliwe…? Ty… Sorry, ale nie żyjesz…

-Sama nie mam pojęcia jak to możliwe. Po prostu byłam przy bardzo bliskiej mi osobie i ona nagle mnie zobaczyła- odparła tym lekkim tonem z lekceważącą nutką.- Ale znając życie ta sytuacja znowu ma związek z…
-Mystic Falls…- syknęłam.- Czemu to zadupie jest centrum świata nadprzyrodzonego…?!

-To już nie do mnie pytanie… A tak w ogóle, Michelle, to przystojniak z tego tamtego - powiedziała, wskazując głową na drzwi, w których przed chwilą zniknął Dean.
-Dean? To tylko przygoda na kilka nocy. Bardzo dobra przygoda na kilka nocy.- Zaśmiałyśmy się.

Przez jakieś dwie godziny rozmawiałyśmy jak najęte. Mimo upływu tych 150 lat, Deborah nadal jest wspaniała. Tak bardzo mi jej brak…
-Wiesz, dlaczego mnie zabił?- zapytała nagle moja przyjaciółka.

-S-słucham?- wyjąkałam.
-Pytam, czy znasz powód. Powiedział ci?

-Nie miałam z nim zbytniego kontaktu od ‘64… Spotkałam go w 1983 w Nowym Orleanie, ale to nie było do końca przyjemne spotkanie…
-A chcesz wiedzieć…?- Boże, jak ona jest tajemnicza!

-Tak, chcę. Dajesz.- Wbiłam wzrok w podłogę, czekając na przykrą prawdę na temat śmierci mojej przyjaciółki. Nic nie usłyszałam.- Deborah?- Miejsce obok mnie było puste.- Deborah?! Deborah?! Cholera jasna!- Uderzyłam pięścią w podłokietnik skórzanej kanapy i się rozpłakałam.- Deb… Proszę. Nie zostawiaj mnie znowu…!

Cholerne Mystic Falls! Przez te przeklęte miejsce ponownie straciłam Deborę.
Chwilę później pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do materiałowej torby z logo Beatlesów. Złapałam bagaż, wciągnęłam trampki i zbiegłam w wampirzym tempie na dwór. Przed budynkiem nadal stało porsche Deana. Ruszyłam tam i otworzyłam z impetem drzwiczki. Dean spał na dwóch przednich siedzeniach, głośno chrapiąc. Wyciągnęłam go z auta.

-Co do cho…?- mruknął sennie, jednak przerwał, gdyż skręciłam mu kark. Wsiadłam do samochodu i wyjechałam ze strzeżonego parkingu. Chwilę później jechałam główną drogą do stanu Wirginia.

Zmoro mojej egzystencji, nadchodzę.
                                                                       ***
                                                         Witajcie Kochani!!!!
Wracam po dośc długim nie-pisaniu z czymś nowym. Co sądzicie? :D
Dodam może notkę ze zdjęciami postaci, bo pojawi się kilka wytworów mojej trochę zrytej wyobraźni xD
No więc niedługo będzie też pierwszy rozdział, ale to zależy od ilości Waszych opinii :)
Więc do nn! Kocham Was, buziaki :**  
CZYTANIE=KOMENTOWANIE

4 komentarze:

  1. Bardzo spodobał mi się początek. Jak sobie wyobraziłam Michelle nie mogącą trafić kluczem do dziurki do normalnie zkichałam się ze śmiechu. ,,Zmoro mojej egzystencji, nadchodzę'', a ja takie ,,hahaha''. Czyli reasumując rozdział fajny, momentami zabawny, momentami smutny czyli taki jaki powinien być.
    Proszę, gdybyś mogła powiadomić mnie o nn na moim blogu, byłabym wdzięczna.
    T :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo za komentarz. To motywuje do następnych działań. :* Oczywiście powiadomię :3 Em ^^

      Usuń
  2. Początek całkiem, całkiem. Widzę, że jakieś problemy z druga stroną? Idzie na plus. :)
    Michelle jest okej... Zobaczymy, co będzie dalej, haha.
    Deborah... dziwne imię... Ale mi się podoba.:)
    Mam nadzieję, że mnie powiadomisz o kolejnym rozdziale. :)))
    Komentarz jakże krótki, ale na początku nigdy nie wiem, co pisać, sorki. ._.
    Weny ;*

    PS. zapraszam na nowy rozdział na life-is-brutal-and-u-know-it.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo fajny. Zapowiada się ciekawie.
    I te teksty, śmiałam się jak głupia. Dobrze, że nikt nie widział.
    Czekam na dalszą część.
    Informuj mnie jeśli możesz.
    Zapraszam też do mnie po-prostu-tylko-ja.blogspot.com
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń